Diabeł ubiera się w strefie bezcłowej


Na pewno znasz takie kobiety. Kobiety, które wartość człowieka określają na podstawie wypadkowej butów, perfum i tego ile zarabia twój stary, twój facet, ewentualnie ty. Ewentualnie, bo często nie wiedzą, że można się samemu utrzymywać. Nie mówią sąsiadom dzień dobry, proszą w Almie o ligawę, kupują regularnie Harprer's Bazaar i serum z Estee Lauder, wiedząc jednocześnie, że to ostatnie absolutnie nic nie daje, ale fajnie mieć coś takiego na toaletce. Prowadzą rozerotyzowane rozmowy za pośrednictwem social mediów z każdym, kogo chromosomy stanowią XY. Oczywiście generalizuje. Mogą przecież zamiast ligawy kupować antrykot, mieć za męża łysiejącego przedsiębiorcę lub prowadzić sklep z oszlifowanym szkłem za grube pieniądze. 


Na pewno znasz takie kobiety. Kobiety, które myślą, że są wyjątkowe. 





Księżniczki z innej bajki



Szybko się spoufalają. Pragną poznać twoje marzenia, cele i przygody seksualne, aby porównać wasze żywoty i dojść do zawsze tej samej konkluzji: aby być szczęśliwym i spełnionym w życiu - musisz po prostu być nimi i wpierdalać makaroniki za 7 złotych polskich sztuka. Innej recepty w swoim hermetycznym postrzeganiu świata nie są w stanie wykonstatować, masturbując się regularnie do swojego wizerunku. Nigdy nie jesteś pewny czy chcesz taką kobietę zerżnąć czy zajebać. Fundują emocje bliskie tym, które towarzyszą przy jeździe bez biletu, podczas gdy właśnie do autobusu wsiadają kontrolerzy. 

Taka właśnie była Justyna.
Nikt nie był pewny czy ją lubi, ale każdy chciał, by lubiła właśnie jego.

Któregoś dnia zaczepiła mnie, zagadała i już kilka dni później wymieniałyśmy uwagi na temat rozmiarów penisów, pijąc mohito.

W zasadzie było to u niej w domu. Zaprosiła wtedy dużo młodych, wykształconych, z wyższej klasy średniej. Kobiety sukcesu i obiecujące studentki. Młode żony, matki, córki. I nagle Justyna rzuca, że jej kochanek ma krzywe pośladki. Tak po prostu. Trochę robi się śmiesznie, trochę nie wiem co powiedzieć. Nie jestem pruderyjna, ale muszę widzieć pewną celowość w mówieniu takich rzeczy. Przy kilkunastoosobowym gronie, nawet podpitym, wyśmiewanie cech fizycznych kogoś z kim sypiasz jest jak popijanie wódki piwem. Tak się po prostu nie powinno robić dla własnego dobra.

Ale co ja tam będę pierdolić i udawać, że trzymam poziom. Śmieje się ze wszystkimi, bo taka równa ze mnie dziewczyna. Tylko czasem odwrócę wzrok, zapije myśl drinkiem, a w łazience robię mentalny facepalm. Mentalny, bo nie chce naruszyć podkładu na czole w tym zacnym gronie.




Znajomość jednak się rozwijała, bo lubię otaczać się wyrazistymi i niezrównoważonymi ludźmi. Justyna mogła imponować, bo nie była matką Polką, mimo tego, że dzieci posiadała. Była mocna nie tylko w wyśmiewaniu ludzi, ale także w innych materiach życia. Stawiała sobie i innym konkretne warunki, które później egzekwowała. W życiu trzeba mieć białe i równe zęby. Facet musi ci kupować ładną bieliznę. Kobieta nie może wracać komunikacją miejską po zmroku. 

Przecież to już wszystko było. Przecież to się rozwijało w nader oczywisty sposób, jak fabuła Kevina samego w Nowym Jorku. Przecież ja to znam. 


VerSucze


- Chanelki kupuje w strefie bezcłowej, bo tam taniej - wyjaśnia mi, stukając markowymi butami pod stołem, podczas gdy siedzimy w pubie. Piła piwo przez słomkę tak, że nawet mi trudno skupić się na tym o czym właśnie rozmawiamy. Choć, drogi czytelniku, na brzydką autorkę bloga nie trafiłeś, trudno sobie nie wyobrazić kto w tej scenie zgarniał wszystkie kontrowersyjne męskie spojrzenia. Zrobiło mi się niedobrze. Są takie chwile, gdy nie jesteś pewny czy biblijna przypowieść o pierwszych ludziach szła tak, jak uczyła cię mama. Bo nagle zdajesz sobie sprawę, że to one, że takie kobiety, podrzucają mężczyznom jabłka. Że to wąż był kobietą.

Któregoś dnia Justyna poznała mojego chłopaka.

Mam ostry charakterek, więc mój mężczyzna musi mieć jeszcze ostrzejszy. Gdy jeszcze w dodatku widzieliśmy się z Justyną, nikt w obrębie jednego kilometra od miejsca naszego przebywania nie musiał pieprzyć już swoich potraw. Ani żon. Dodałabym, że mieliśmy zasięg bomby jądrowej, ale poprzez specyficzną semantykę, która się tu wytworzyła, na tym poprzestanę, bo zaczyna się robić niesmacznie.

Życie toczyło się dalej, wraz z zażyłą raz bardziej, raz mniej znajomością. Któregoś dnia, wracając z skądś-tam, miałam dołączyć do zacnego grona, które dopóki do niego nie dołączyłam, stanowiło dwójkę z trojga członków tercetu atomowego. Drzwi otworzyła mi Justyna w obcisłej koszulce i samych majtkach. Obok siedział mój chłopak.





Pokiwałam głową, zaśmiałam się, wszyscy się zaśmialiśmy. Ależ to zabawne! Co ja to miałam? Ach, tak - usiąść i nalać sobie drinka. Zaczęłam sobie usprawiedliwiać, że przecież NA PEWNO nic złego nie miało miejsca. No i że ona tak może, bo to przecież Justyna. Że ona już taka jest. Że przecież tylko się przebierała. Ze to nic niestosownego, że tak zrobiła.

Jakiś czas później wróciłam do domu. A potem zrobiłam facepalm. Ręką. W czoło. Nie zważając na stan mojego podkładu.

Ta historia miała swoją kontynuację i wiele innych wątków, ale w trosce o jakość i bezpieczeństwo czytelników poprzestańmy nad tym.


My other bags are...


Kilka lat później w słoneczny poranek siedzę w ogródku restauracji przy gdańskiej promenadzie. Czekam na śniadanie: trzy pasty rybne z przyozdobieniem, pieczywem i herbatę z cytryną. 
Mnie to rybka - świetna nazwa dla średniej klasy knajpy, ze średnim jedzeniem, mającej na celu wyciągnięcie od turystów podczas turnusu średnią krajową, przy średnim wkładzie personelu.

Dzwoni telefon.
Rany, gdzie on jest, ta torebka nie ma dna!
Prada. Nie ze strefy bezcłowej.






18 komentarzy:

  1. Trafne spostrzeżenia, nigdy nie komentowałem nikomu na blogu ale dziś to zrobię. Robisz dobrą robotę, nie zmarnuj nigdy tego pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne teksty! Poczytamy więcej! ❤️
    Pozdrawiamy,
    Kamil i Przemek/ www.mrandmrchanel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyście sobie zadali trud przeczytania mojego tekstu, być może dowiedzielibyście się, że jesteście idealnymi kandydatami do przedstawili wspomnianego przeze mnie gatunku. No ale po chuj czytać i pisać ludziom wartościowe komentarze :)

      Ps. Mała rada na przyszłość. Jeśli ktoś używa w notce nazwy marki odzieżowej, nie oznacza, że na pewno pisze o modzie.

      Usuń
  3. Aniu ja poprostu uwielbiam Twoje teksty. Świetnie się je czyta. Życzę Ci niekończącej się weny;** Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam kilka takich ludzi, uważających się za nie wiadomo co, obgadujących innych, uważających się za lepszych. Ale unikam takich ludzi, gdyż szkoda mi nerwów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja czuję niedosyt... ale ja już taki jestem - niezrażony najobrzydliwszym, najbardziej soczystym truchłem jakie można wywlec, nie pozostawiając w takich opowieściach niczego wyobraźni czytelnika ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyś najobrzydliwszego i najbardziej soczystego truchła nie widział - i bardzo dobrze ;p Ale nie widzę problemy, żeby w następnych kreacjach literackich zastosować suspens Hitchcocka ;)

      Usuń
  6. A ja nie załapałem sensu. ;P
    No bo ten no. Tacy ludzie są, istnieją. Tylko po co o nich pisać?
    Jak na tekst 'dissectujący' archetyp postaci trochę za mało tu przykładów, za mało 'analizowania', jak na krótką 'umoralniającą' opowiastkę-przestrogę za mało tu jakiegoś podsumowania, jakichś wniosków.

    A może to miało wywołać taki zwykłe 'hah, znam to!'. Jeśli tak to wszystko jasne, czemu nie skumałem, bo takich osób na szczęście (?) nie znam.

    Cóż. Poczekam na następny tekst, może bardziej do mnie trafi. :P
    Krz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rozbudowany feedback ;)

      Zaczynając od "po co o nich pisać" - takie pytanie można zadać każdemu piszącemu o czymkolwiek ;) Nie warto w moim odczuciu pisać o, na przykład, Krystynie Pawłowicz, żeby nie robić jej reklamy. Tutaj jednak skupiam się na całej grupie osób, które mogą innym napsuć krwi. Ludzie wchodzą w relacje z takimi osobami, bo są nieszablonowe, ciekawe, inne niż relacje w typową Grażyną. Później trwa się niejako w syndromie sztokholmskim. Szczególnie mężczyźni, których uroda kobiet tego typu mocno przyciąga. Można być największą suką, ale jak ma się ładny ryj, to nagle nikogo to nie obchodzi :) Może jednak to nie był tekst dla każdego, może był za mało obrazowy. Ale połączyłam w nim trzy kobiety "o takim samym profilu", które z łatwością mogli rozpoznać moi znajomi. Najśmieszniejsze dla mnie jest to, że dwoje to zrobiło i pytało czy piszę o "X" czy o "Y" - a tu się okazało, że i o "X" i o "Y" ;) Gdybym podała więcej brudu i szczegółów, mogłabym zaszkodzić i wtedy niczym bym się od tych bohaterek nie różniła, oprócz tego, że nie mam serum Estee Lauder.

      Wniosek myślę, że jest dosyć oczywisty - trzeba na takich ludzi uważać. Bo choć ja mogę mieć twardy tyłek, to takie osoby mogą też mieć wpływ na innych ludzi z naszego otoczenia. Dobrze, że takich ludzi nie znasz, niech Cię buk chroni! ;p

      Też mam nadzieję Krzychu, że następny tekst bardziej do Ciebie trafi ;) Pozdro!

      Usuń
  7. Cóż - takie Justyny istnieją, są jak ciekawe zjawisko atmosferyczne. W stanach przeprowadzono nawet szereg badań, mają tam szmergla na temat wyglądu i jego wpływu na jakość ludzkiego życia... wyszło np, że jeśli oskarżony był przystojny to skazywano go częściej, jeśli przestępstwo miało związek z wyglądem [łowca posagów, nieuczciwa sprzedaż], ale jeśli nie miało związku z powierzchownościa - był częściej uniewinniany niż oskarżony 'brzydki'... i całe dziesiątki innych badań. Wynika z nich tylko obsesja USA ;) Całej reszcie pozostaje ignorowanie tych pań - wtedy może spuszczą z tonu i okażą się sympatycznymi ;) Dahutt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląd jest bardzo istotny w tym kontekście (z resztą, jakby się tak zastanowić, to stety czy niestety w każdej materii życia jest istotny), ale w przypadku "Justyn" charakter odgrywa tutaj chyba mimo wszystko pierwsze skrzypce. Ignorowanie to faktycznie najlepszy sposób, ale nie dlatego, że będąc ignorowane okażą się sympatycznymi tylko dlatego, że rezygnują wtedy z relacji i szukają kolejnej "ofiary" ;)

      Usuń
  8. Opisałaś tu osobę, o której myślałam dziś rano. Sama osobiście nie cierpię takiego zachowania. Wszystko jest dla ludzi ja rozumiem, ale takie panoszące się lale to mnie po prostu z równowagi wyprowadzają i aż dołączam to Twojego kącika nienawiści! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, proszę się rozgościć, poczęstować ciasteczkiem, już nalewam drinka :D

      Usuń
  9. takie Justyny istnieją i u mnie. choćby taka jedna dama co to wyszła za mąż tylko dlatego że ów miał dużo kasy i znajomości.ale on się jej nie podoba, ale to nie jest problem. ważne że ma byt zapewniony bo ona przecież nie będzie pracować bo po co. obserwuję:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 szer za szer , Blogger